Fajny tytuł, bo poprzedni był lewy cz. 3

Dni mijały powoli. Siedziałem cały czas w swoim pokoju. Iruka zawsze kupował jakieś kolorowe dodatki. Uważał, że dziecko lepiej rozwija się w barwnym otoczeniu.  Toteż mój pokój przypominał tęczę. Pomarańczowe ściany, czerwona pościel, ciemne, dębowe biurko, jasnoniebieski dywan, zielone firanki i do tego białe szafy. Nie żeby mi się to nie podobało, uwielbiałem się wyróżniać, ale przez ostatnie dni, gdy wróciłem do swojego starego mieszkania, wszystko wydawało się szare. Nic nie miało już takiej barwy, jak kiedyś.
Wchodziłem do pomieszczenia, siadałem na łóżku i myślałem. Co ja mam robić? Kotłowało mi się w głowie. Nie byłem w stanie na niczym się skupić. Do czasu, aż nie nawiedziła mnie myśl, żeby w końcu pójść porozmawiać z Sasuke.
Pewnego dnia wybrałem się do szpitala. Stałem przed białymi drzwiami do jego sali i patrzyłem przez małe okienko jak leży i wlepia oczy w martwy punkt. Był sam. Tylko jego łóżko i mała szafka znajdowały się w tym pokoiku. Nie licząc tych wszystkich pikający urządzeń, które miał podpięte do klatki piersiowej i rąk. Wyszedłem ze szpitala i wróciłem. I tak cztery razy. Aż w końcu, gdy ponownie stanąłem przed drzwiami i przez szybę patrzyłem jak on nieprzytomnym, zamglonym od leków wzrokiem, wodzi za pielęgniarką, która siłuje się z kroplówką, po czym wychodzi. Patrzyłem jak zasypiał. Powoli, przymykając powieki. Wtedy wślizgnąłem się cicho i usiadłem przy jego łóżku.
Patrzyłem na jego spokojną twarz, a przed oczami stawał mi widok, którego nie umiałem wymazać. Sasuke leżący we własnej krwi, postrzelony i przerażony. Ale teraz już było dobrze i to mnie cieszyło.
Przyglądałem się jego skórze. Blada, jak zwykle. A czego mogłem się spodziewać? Widziałem, jak jego goła klatka piersiowa porusza się równomiernie. Uspokajało mnie to, ale zaś za chwilę wodziłem wzrokiem po zabandażowanej prawej ręce i wtedy ogarniała mnie wściekłość. Na Madare, Sasuke, Itachi’ego i siebie. Na braci Uchiha, za to, że kłamali narażając się na niebezpieczeństwo. Na siebie, za to, że nie reagowałem wcześniej. Sprawcy całego tego zamieszania, za wszystko!
Powiodłem wzrokiem wzdłuż ręki. Zatrzymałem się na dłoni. Patrzyłem jak palce delikatnie drgają. Nagle obrócił się na bok. Zacisnął pięści i przybliżył dłonie do twarzy. O mało się nie rozpłynąłem. Słodki Uchiha… Nie sądziłem, że kiedyś w ogóle śmiem tak pomyśleć. Ale teraz… On naprawdę wyglądał słodko.
Znów podziwiałem jego twarz. Wystające kości policzkowe, mały, zadarty nosek. Wtedy zrozumiałem, co dziewczyny w nim widziały. Niespodziewanie otwarł oczy. Spod przymrużonych powiek patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem. Wyglądał zabawnie, taki zaspany.
 — Na-naruto? — zapytał sennie. Uśmiechnąłem się w odpowiedzi. — Co tu robisz?
— Przyszedłem cię odwiedzić.
Nic nie odpowiedział, tylko wpatrywał się we mnie, jakby wydawało mu się, że ma majaki. 
— Jesteś snem?
Może było to trochę złośliwe, ale roześmiałem się na całe gardło. To nie jego wina, ponieważ był pod wpływem leków, ale sytuacja była zabawna.
— Nie, jestem prawdziwy — odpowiedziałem wycierając ceremonialnie łezkę z oka i położyłem mu rękę na policzku, delikatnie go głaskając. — Widzisz?
— Uhym — odpowiedział, leniwie unosząc swoją zdrową rękę i kładąc ją na moją dłoń. Wsunął palce miedzy moje i… Zasnął.
Z rozbawieniem patrzyłem na niego, a na duszy zrobiło mi się jakoś lepiej, lżej. W prawdzie wcale z nim nie rozmawiałem. Siedziałem tam jeszcze chwilę i wyszedłem. Wracałem codziennie. Nie musieliśmy rozmawiać. Jemu wystarczało, że byłem. Chodziłem tak przez miesiąc, aż w końcu nadszedł czas rozprawy.
Stres sprawiał, że ledwo trzymałem się na nogach. Wszystko pamiętam jak we mgle. Sasuke był ubrany w garnitur, postrzeloną rękę miał w temblaku. Wciąż nie miał jej w pełni sprawnej. Itachi też ubrał garnitur, ale on chyba spadł z choinki, bo glanów nie ściągnął [dop. aut. sposiol for Yumi i Kan]. Byłem ostatnim świadkiem, toteż nie słyszałem zeznań Sasuke, Itachi’ego i Madary. Mówiłem wszystko co wiedziałam. Zaraz po mnie wydano wyrok:
Madara Uchiha, za zamordowanie swojego brata Fugaku Uchiha i jego małżonki Mikoto Uchiha, zmuszenie niepełnoletniego w ten czas Itachi’ego Uchiha do składania fałszywych zeznań, pod groźbą morderstwa i maltretowania ze szczególnym okrucieństwem oraz napaść z bronią na swojego bratanka Sasuke Uchiha, na mocy prawa zostaje skazany na dożywotnie pozbawienie wolności.
Itachi Uchiha za przynależenie do nielegalnej organizacji Akatsuki, zostaje skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Otrzymuje również prawną opiekę nad Sasuke Uchiha, do czasu, aż ten nie osiągnie pełnoletniości.
Bracia Uchiha pozostali w willi, która pierwotnie należała do ich rodziców. Młodszy z braci Uchiha, po powrocie dalej był smętny i ponury, ale wydaję mi się, że to przyzwyczajenie. Nie umiał się cieszyć po tym, co przeżył. Rozumiem go. Następnego dnia po rozmowie odwiedził mnie i Irukę. Przyszedł, żeby podziękować, chociaż ja sam uważam, że nic nie zrobiłem. To znaczy; zrobiłem to co do mnie należało. To co zrobiłby każdy na moim miejscu. Później nasz kontakt był ograniczony do mówienia sobie „cześć”. Do czasu…

~*~

Dalsze zgłębianie w mój stary pamiętnik przerwało mi głośne uderzenie. Sasuke znów wypadła z łóżka. Ja naprawdę nie rozumiem, jak można tak grzmotnąć głową o podłogę i nawet tego nie czuć.
Leniwie przesuwam się na drugą stronę łóżka i pochylam się, żeby go podnieść i położyć z powrotem. Mruczy coś niezrozumiale, gdy tylko dotykam jego skóry. Kładę go na jego wygrzane miejsce. Z zadowoleniem odnotowuję, że koszulka mu się podwinęła i widać mu… brzusio. Ten brzusio, który tak kocham. Jeszcze troszkę, odrobinę… I zasadziłem wielkiego buziaka nad pępkiem. Uwielbiam go drażnić.
— Sasu-chan! — zawołałem, chcąc go obudzić. — Wstawaj!
W odpowiedzi oberwałem w łeb poduszką, ten gbur obrócił się, ukazując mi swoje plecy. Samolub, nie myśli nigdy o moich zachciankach. Co z tego, że jest czwarta nad ranem, a on musi wstać o piątej trzydzieści, żeby zdążyć na uczelnię? Nie odpuszczam i dalej go drażnię. Łaskoczę go opuszkami palców po skórze na grzbiecie. Czuję jak przez jego ciało przechodzi dreszcz. Odsuwam skrawek jego granatowej koszuli i delikatnie go całuję. Posuwam się dalej i całuje go centymetr po centymetrze. Przesuwam się odrobinę w górę i przygniatam jego bok swoim ciałem. Moje ręce błądzą po jego koszuli, coraz bardzie odkrywając jego plecy, by po chwili sunąć po jego brzuchu. Słyszę jak burczy pod nosem, żebym przestał, ale ja całuję dalej, do czasu, aż nie natykam na jedną z blizn na łopatce. Chęć na zabawę w grę wstępną, przechodzi mi całkowicie, na ponowne wspomnienie, tego co przeżywał trzy lata temu.
Teraz mamy po dziewiętnaście lat, własne mieszkanie i, co najważniejsze, jesteśmy parą. Ja chodzę do pracy, a Sasuke na uczelnie. Kształci się pan „Ty zrób obiad, ja się uczę!”. Zawsze byłem tolerancyjny, ale na myśl mi nie przyszło, że będę gejem. Chociaż, wcale o tym tak nie myślę. Przyjaciele nas akceptują, to ważne. To że ludzie się za nami na ulicy obracają i wyzywają nas, nic nie znaczy. Dobrze, że jesteśmy razem i się kochamy.
Co prawda bracia Uchiha są spadkobiercami strasznej sumy pieniędzy, ale Sasuke upiera się, że woli na siebie sam zarobić. Taka duma. Powiedział, że jak będzie z nami naprawdę źle, wtedy skorzystamy z tych pieniędzy. Nie sprzeciwiam się mu, bo jeszcze pójdzie spać do salonu na kanapę albo co gorsza, mnie tam pośle! I co mi wtedy zastąpi jego ciepło?
Jak dziś pamiętam, co spowodowało, że z osób, z wierzchu sobie obojętnych, staliśmy się kochankami. Stało się to mniej więcej trzy miesiące po rozprawie, na ferie zimowe w styczniu. Pamiętam, że było sporo śniegu, bo pewnego dnia, wybiegając z domu przewróciłem pewną osobę, wprost do miękkiego puchu. Jak się okazało, był to Sasuke. Wcześniej nasze relacje ograniczały się do „cześć!” w szkole. Przyszedł wtedy zapytać, czy nie mógłby u mnie przenocować przez tydzień, ponieważ Itachi musiał wyjechać z kraju w ważnych sprawach, a on nie chciał zostać sam w willi. Nawet go rozumiem… Oczywiście zarówno ja, jak i Iruka zgodziliśmy się. I zaczęło się… Niewinnie…

~*~

3 lata wcześniej
Zapadał powoli wieczór. Całe miasto Konoha było pogrążone w śniegu. Nie było skrawka, gdzie biały puch by nie leżał. Na polu było jasno, mimo iż niebo było ciemne. W prawie wszystkich domach, prócz jednego, należącego do Iruki Umino — tam paliło się światło w jednym pokoju. Cisza skupienia co chwila przerywana były przez radosny krzyk jednego z chłopców tam będących. Jeden z nich ubrany w czarną, przydużą bluzę z kapturem i czerwone bokserki, przysypiał wtulając się w miękki dywan.
— Naruto, błagam skończmy już — jęczał.
— Jeszcze tylko jedna partyjka! — poprosił blondyn, który zawzięcie gestykulował, tasując karty. Po chwili rozłożył je mówiąc: — teraz wojna!
Wziął swoją część do ręki i przyglądał się jej badawczo. Po chwili położył na podłodze jedną kartę. Odczekał chwilę, a nie zobaczywszy karty przeciwnika powiedział niecierpliwie:
— Sasuke, teraz twoja kolej!
Jednak Uchiha nie reagował — spał smacznie, podkulając kolana pod klatkę piersiową i ściskając okrągłą, tęczową poduszkę, która wcześniej leżała gdzieś za nim. Naruto westchnął głośno i podpierając się jedną ręką, wstał. Otrzepał swoje krótkie, zielone spodenki do spania i pomarańczową koszulkę z paluszków, które wcześniej jadł. Podszedł do bruneta, pochylił się, delikatnie wsunął mu jedną rękę pod plecy, a drugą za kolana i podniósł go. Zdziwiła go lekkość Uchihy. Był za chudy. Naruto to się nie podobało. Trzeba się za niego wziąć, pomyślał, gdy podchodził do swojego dwuosobowego łóżka. Położył Sasuke na posłaniu i nakrył go kocem. Potem sam się na nie wspiął i ułożył koło ściany, pod oknem.
Zamknął oczy i czekał, aż zmorzy go sen, co przyszło dość szybko jak na godzinę dwudziestą trzecią. Jednak obudził się w środku nocy, ponieważ poczuł odrętwienie. Chciał przewrócić się na drugi bok, jednak coś skutecznie mu to uniemożliwiało. Pociągnął ręka, lecz zarówno ona jak i jego ramię były przygniecione czymś ciężkim. Niezbyt przytomny podniósł głowę. Ujrzał dość niecodzienny widok… Uchiha miażdżył jego rękę w uścisku. Rękami objął go nieco poniżej pachy, udami ściskał jego przedramię, zaś głowę położył na ramieniu. Blondynowi serce zmiękło, gdy zauważył jego błogi uśmiech, z resztą Sasuke taki skulony, wydawał się niczym małe, bezbronne dziecko. Nie chcąc go budzić, ułożył się wygodniej, ale nie potrafił zasnąć. Nagle brunet, pokręcił policzkiem i mruknął przez sen: „Naruto”. Nadzwyczajność tej sytuacji, uderzyła w Uzumaki’ego niespodziewanie. Ciepło bijące od Uchihy, spowodowało, że nagle zrobiło mu się gorąco. Czuł każdy ruch ciała bruneta; spokojne podnoszenie się i opadanie klatki piersiowej i na dodatek, chłopak owiewał oddechem jego szyję, co zaczęło go doprowadzać do szału. Nigdy wcześniej, nie był tak blisko z innym człowiekiem, oprócz Iruki, ale to były tylko ojcowskie uściski. Wyobrażał sobie kiedyś taką sytuacje, lecz zamiast Sasuke, tuliła się do niego Sakura. Ale nie powiedziałby, że mu się to nie podoba. Wręcz przeciwnie. W tej chwili, nawet nie żałował, że to nie jego miłość, a właśnie Uchiha tam leży. Uspokoił się nieco i po chwili znów zasnął.
Gdy Naruto obudził się rano, Sasuke nadal był w niego wtulony. Chłopak wyswobodził się powoli i delikatnie z jego uścisku i poszedł do toalety, doprowadzić się do porządku. Ubrał na siebie swoją ulubioną ciemnozieloną bluzkę z czarnym wirem, dresowe, pomarańczowe spodnie, przeczesał dłonią włosy i znów wstąpił do pokoju, sprawdzić, czy Uchiha nadal śpi. Owszem, chłopak spał na środku łóżka, skulony w skotłowanej pościeli, a jego czarne, niczym smoła, włosy rozsypały się na poduszce. Blondyn uśmiechnął się do siebie i postanowił, że nie będzie go budzić. Zszedł boso po schodach do kuchni i zaczął przyrządzać śniadanie.
Chwilę później raźnie maszerował do pokoju, z talerzem naleśników z czekoladą w jednej ręce  i szklanką soku w drugiej. Pchnął bokiem lekko uchylone, białe drzwi i wszedł cicho do środka. Postawił jedzenie na blacie biurka i podszedł do łóżka.
— Sasuke, wstawaj! — zawołał nad uchem Uchihy.
Gdy nie doczekał się żadnej odpowiedzi, sięgnął po swoją poduszkę i trzepną nią lekko bruneta. W rezultacie usłyszał ciche pomruki złości. Jednak po chwili, Uchiha podniósł się na łokciach z gracją pijanego niemowlęcia i wbił mordercze spojrzenie w uśmiechającego się blondyna. Nie otrzymał efektu jaki zaplanował, ponieważ blondyn widząc jego podkrążone oczy i rozczochrane włosy, o mało nie wybuchnął śmiechem.
— Przyniosłem śniadanie — powiedział, gdy Sasuke znów runął na posłanie, wbijając twarz w poduszkę.
— Która w ogóle godzina? — zapytał brunet. 
— Jedenasta — odpowiedział Naruto, uśmiechając się szeroko. — Przyniosłem ci śniadanko. Nie chcę się chwalić, ale jestem mistrzem w robieniu naleśników.
— Ten banan to ci z gęby nigdy nie schodzi? — zapytał ironicznie Sasuke, wstając z łóżka i podchodząc do biurka, gdzie było przygotowane jedzenie.
— Zawsze tak długo śpisz? Raczej wyglądasz na niewyspanego — zagadał blondyn, przysiadając na blacie.
— Pierwszy raz mi się zdarzyło. Masz wygodne łóżko — odparł spokojnie, pochłaniając kawałek placka. Raczej nie łóżko jest wygodne… dodał w myślach Naruto, rumieniąc się lekko.
Jako, że Iruka wyszedł na spotkanie i musiał załatwić parę spraw, mieli wolny dom. I zrobili to, co większość nastolatków by zrobiła. Pozasłaniali wszystkie okna i zapalili świeczkę przy telewizorze. Panował półmrok. Później Naruto otworzył półkę z płytami i włożył jedną do odtwarzacza. Chłopcy rozsiedli się wygodnie na kanapie, z pakami chipsów i zgrzewką coli, a po chwili puścili film.
— Co to? — zapytał brunet.
— Jakiś horror — odpowiedział Uzumaki.
Oglądali w ciszy i skupieniu. Bite cztery godziny.
— Mózg mi wyżarło — stwierdził pod koniec Sasuke.
Nie mając co robić, chłopcy poszli na górę, do pokoju blondyna. Sasuke rozsiadł się na łóżku, zaś Naruto na swoim czarnym, obrotowym krześle.
—  Może zagramy w karty? — zapytał w końcu radośnie Uzumaki. W odpowiedzi oberwał poduszką w łeb. Śmiejąc się podniósł przedmiot i przysiadł się na łóżku. — Przepraszam, że pytam, ale masz może jeszcze te blizny? Wiesz, znajoma Umino—sensei jest lekarką i mam jakąś maść, która je zmniejsza.
Brunet odpowiedział powolnym skinieniem głowy. Naruto podszedł do szafki nocnej i wyciągnął z niej niewielką tubkę. Sasuke w między czasie ściągnął swoją czarną bluzkę. Naruto widząc jego  nagą klatkę, nie wiedząc czemu, zarumienił się. Policzki Sasuke również oblał szkarłat, gdy zobaczył jak towarzysz się na niego patrzy. Uciekł wzrokiem, patrząc w okno. Uzumaki ponownie podszedł do łóżka, usiadł za Sasuke po turecku, nabrał żelu i zaczął rozsmarowywać go na jego plecach okrężnymi ruchami, masując przy okazji. Po chwili, ni z tego, ni z owego, Naruto przyłożył swój policzek, do pleców Uchihy i objął go w pasie mówiąc:
— Jesteś taki ciepły…
Zaskoczony brunet nie odepchnął go, ani nie wyzwał, z czego skorzystał Uzumaki i podciągnął go tak, że był obejmowany udami. Uchiha oparł się o jego klatkę piersiową i brzuch plecami. Siedzieli tak w ciszy przez chwilę.
— Zachowujemy się jak jakieś geje — stwierdził w końcu Uchiha.
— Nie przeszkadza mi to — odparł blondyn.
— Mi w sumie też nie… — szepnął i objął dłonie Naruto swoimi.
— Sasuke, opowiedz mi o sobie — mruknął blondyn prosto do jego ucha.
 Uchiha poruszył się niespokojnie, by po chwili obrócić się do niego przodem i spojrzeć prosto w oczy, jakby chciał zapytać: „Naprawdę chcesz wiedzieć?”. Uzumaki przytaknął głową. Brunet ułożył się wygodniej, przekręcając całe ciało w stronę Naruto. Objął go nogami w pasie, a głowę położył na ramieniu i patrząc na zdjęcie uśmiechniętego blondyna, stojące na półce nad łóżkiem zaczął opowiadać:
— Byliśmy normalną, szczęśliwą rodziną. Kiedy miałem siedem lat, pewnej nocy usłyszałem krzyk mamy. Wystraszyłem się, poszedłem sprawdzić co się dzieje. Zbudziłem się ze snu, więc nie za bardzo kontaktowałem i wszedłem do salonu. Gdy tylko przestąpiłem próg, złapał mnie jakiś mężczyzna i szarpiąc mną, zaciągnął do piwnicy. Wiesz, tam gdzie byłem z Itachim. Byli tam już moi rodzice, stali pod ścianą. Mama płakała, a tata ją pocieszał. Ten nieznajomy pchnął mnie na ziemie, a gdy tak leżałem, rozległ się strzał. Nie wiedziałem, co się dzieje. Nagle uderzyły we mnie ciała rodziców. Byli zabici… Zabił ich… — mówił drżącym głosem. Naruto odruchowo położył mu rękę na głowie i głaskał, a drugą pocierał jego plecy. — Wykrwawiali się na mnie, a ja nie potrafiłem się ruszyć, krzyczeć. Nic. Nie wiedziałem kim był ten mężczyzna, bo miał taka pomarańczową maskę, ale powiedział do mnie „ototo” i po tym wiedziałem, że to Itachi. Wyciągnął mnie spod trupów, ciągnąć za ubrania. Dopiero jak zobaczyłem puste oczy mamy, zacząłem płakać, wyrywać się i błagać, żeby mnie nie zabił. Uderzył mnie wtedy w brzuch i znów rzucił na podłogę. Nie mogłem się ruszyć, a on wycelował we mnie pistoletem. Po chwili jednak go schował, otworzył jakąś skrzynie i włożył mnie do niej. A ja sparaliżowany nic nie zrobiłem… Nic. Potem zamknął wieko i słyszałem tylko jak nakłada na nie coś, bo zatrzeszczało. Dostałem ataku paniki. Nie mogłem złapać oddechu, aż w końcu zemdlałem. Gdy się ocknąłem, poczułem zapach rozkładających się ciał i doszła do mnie cała sytuacja. Bałem się, że umrę. Krzyczałem, wołałem, płakałem, ale nikogo nie było. Aż pewnego dnia, gdy myślałem, że naprawdę umrę z braku jedzenia i wody, usłyszałem, jak policjanci przeszukują dom. W końcu trafili do pomieszczenia i cudem mnie odnaleźli. Trafiłem do szpitala, a potem pod opiekę Madary, a Itachi… Zniknął. Powiedzieli mi, że został oskarżony o morderstwo rodziców i tyle o nim słyszałem. Pięć lat później, Madary nie było w domu, a ja myślałem, że jest w gabinecie. Chciałem mu powiedzieć, że wychodzę, więc weszłam do jego pokoju. Jak się zorientowałem, że go nie ma, zostawiłem mu kartkę na biurku i chciałem wyjść, ale trzasnąłem tak mocno drzwiami i jakieś dokumenty spadły z półek. Wróciłem się i wtedy zobaczyłem tę maskę i dokumenty, którymi Itachi zgodził się na to wszystko. Wtedy do gabinetu wpadł Madara. Gdy ujrzał co trzymam, bez dłuższego namysłu wyciągnął scyzoryk z kieszeni i przyszpilając mnie do ściany, przyłożył mi go do szyi i powiedział, że jak spróbuję donieść na policję to nie żyję. I tak zaczęły się moje lata cierpienia. Nie było miesiąca, w którym by się ze mną nie  „bawił” — zakończył.
— Jak zrobił blizny na plecach?
— Zwykle mnie tylko bił, ale wtedy czytałem książkę u siebie w pokoju. Była już noc. Zapaliłem lampkę nocną. Wtedy on wynurzył się nie wiadomo skąd. Wyrwał mi książkę i uderzył nią w głowę. Złapał mnie za włosy jedną ręką i przyciągnął do kaloryfera. Obrócił mnie na plecy i przywiązał do niego. Potem chwycił lampkę i wyrwał z niej kabel i zaczął mnie nim biczować.
Naruto milczał długi czas, objął tylko mocniej Sasuke.
— Cieszę się, że jesteś. Tak po prostu — szepnął po chwili Uchiha i musnął policzek blondyna, którego zamurowało.
Pozostałe pięć dni, do powrotu Itach’iego minęły im zbyt szybko. Zaczęli się spotykać, aż w końcu, nie wiedzieć kiedy, z dwóch osobnych powieści, ich życie stało się wspólną historią.