Dni mijały powoli. Siedziałem
cały czas w swoim pokoju. Iruka zawsze kupował jakieś kolorowe dodatki. Uważał,
że dziecko lepiej rozwija się w barwnym otoczeniu. Toteż mój pokój przypominał tęczę.
Pomarańczowe ściany, czerwona pościel, ciemne, dębowe biurko, jasnoniebieski
dywan, zielone firanki i do tego białe szafy. Nie żeby mi się to nie podobało,
uwielbiałem się wyróżniać, ale przez ostatnie dni, gdy wróciłem do swojego
starego mieszkania, wszystko wydawało się szare. Nic nie miało już takiej
barwy, jak kiedyś.
Wchodziłem do pomieszczenia,
siadałem na łóżku i myślałem. Co ja mam robić? Kotłowało mi się w głowie. Nie
byłem w stanie na niczym się skupić. Do czasu, aż nie nawiedziła mnie myśl,
żeby w końcu pójść porozmawiać z Sasuke.
Pewnego dnia wybrałem się do
szpitala. Stałem przed białymi drzwiami do jego sali i patrzyłem przez małe
okienko jak leży i wlepia oczy w martwy punkt. Był sam. Tylko jego łóżko i mała
szafka znajdowały się w tym pokoiku. Nie licząc tych wszystkich pikający
urządzeń, które miał podpięte do klatki piersiowej i rąk. Wyszedłem ze szpitala
i wróciłem. I tak cztery razy. Aż w końcu, gdy ponownie stanąłem przed drzwiami
i przez szybę patrzyłem jak on nieprzytomnym, zamglonym od leków wzrokiem,
wodzi za pielęgniarką, która siłuje się z kroplówką, po czym wychodzi.
Patrzyłem jak zasypiał. Powoli, przymykając powieki. Wtedy wślizgnąłem się
cicho i usiadłem przy jego łóżku.
Patrzyłem na jego spokojną
twarz, a przed oczami stawał mi widok, którego nie umiałem wymazać. Sasuke
leżący we własnej krwi, postrzelony i przerażony. Ale teraz już było dobrze i
to mnie cieszyło.
Przyglądałem się jego skórze.
Blada, jak zwykle. A czego mogłem się spodziewać? Widziałem, jak jego goła
klatka piersiowa porusza się równomiernie. Uspokajało mnie to, ale zaś za
chwilę wodziłem wzrokiem po zabandażowanej prawej ręce i wtedy ogarniała mnie
wściekłość. Na Madare, Sasuke, Itachi’ego i siebie. Na braci Uchiha, za to, że
kłamali narażając się na niebezpieczeństwo. Na siebie, za to, że nie reagowałem
wcześniej. Sprawcy całego tego zamieszania, za wszystko!
Powiodłem wzrokiem wzdłuż ręki.
Zatrzymałem się na dłoni. Patrzyłem jak palce delikatnie drgają. Nagle obrócił
się na bok. Zacisnął pięści i przybliżył dłonie do twarzy. O mało się nie
rozpłynąłem. Słodki Uchiha… Nie sądziłem, że kiedyś w ogóle śmiem tak pomyśleć.
Ale teraz… On naprawdę wyglądał słodko.
Znów podziwiałem jego twarz.
Wystające kości policzkowe, mały, zadarty nosek. Wtedy zrozumiałem, co
dziewczyny w nim widziały. Niespodziewanie otwarł oczy. Spod przymrużonych
powiek patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem. Wyglądał zabawnie, taki zaspany.
— Na-naruto? — zapytał sennie. Uśmiechnąłem
się w odpowiedzi. — Co tu robisz?
— Przyszedłem cię odwiedzić.
Nic nie odpowiedział, tylko
wpatrywał się we mnie, jakby wydawało mu się, że ma majaki.
— Jesteś snem?
Może było to trochę złośliwe,
ale roześmiałem się na całe gardło. To nie jego wina, ponieważ był pod wpływem
leków, ale sytuacja była zabawna.
— Nie, jestem prawdziwy —
odpowiedziałem wycierając ceremonialnie łezkę z oka i położyłem mu rękę na
policzku, delikatnie go głaskając. — Widzisz?
— Uhym — odpowiedział, leniwie
unosząc swoją zdrową rękę i kładąc ją na moją dłoń. Wsunął palce miedzy moje i…
Zasnął.
Z rozbawieniem patrzyłem na
niego, a na duszy zrobiło mi się jakoś lepiej, lżej. W prawdzie wcale z nim nie
rozmawiałem. Siedziałem tam jeszcze chwilę i wyszedłem. Wracałem codziennie.
Nie musieliśmy rozmawiać. Jemu wystarczało, że byłem. Chodziłem tak przez
miesiąc, aż w końcu nadszedł czas rozprawy.
Stres sprawiał, że ledwo
trzymałem się na nogach. Wszystko pamiętam jak we mgle. Sasuke był ubrany w
garnitur, postrzeloną rękę miał w temblaku. Wciąż nie miał jej w pełni
sprawnej. Itachi też ubrał garnitur, ale on chyba spadł z choinki, bo glanów
nie ściągnął [dop. aut. sposiol for Yumi i Kan]. Byłem ostatnim świadkiem,
toteż nie słyszałem zeznań Sasuke, Itachi’ego i Madary. Mówiłem wszystko co
wiedziałam. Zaraz po mnie wydano wyrok:
Madara Uchiha, za zamordowanie
swojego brata Fugaku Uchiha i jego małżonki Mikoto Uchiha, zmuszenie
niepełnoletniego w ten czas Itachi’ego Uchiha do składania fałszywych zeznań,
pod groźbą morderstwa i maltretowania ze szczególnym okrucieństwem oraz napaść
z bronią na swojego bratanka Sasuke Uchiha, na mocy prawa zostaje skazany na
dożywotnie pozbawienie wolności.
Itachi Uchiha za przynależenie
do nielegalnej organizacji Akatsuki, zostaje skazany na dwa lata więzienia w
zawieszeniu na trzy lata. Otrzymuje również prawną opiekę nad Sasuke Uchiha, do
czasu, aż ten nie osiągnie pełnoletniości.
Bracia Uchiha pozostali w willi,
która pierwotnie należała do ich rodziców. Młodszy z braci Uchiha, po powrocie
dalej był smętny i ponury, ale wydaję mi się, że to przyzwyczajenie. Nie umiał się
cieszyć po tym, co przeżył. Rozumiem go. Następnego dnia po rozmowie odwiedził
mnie i Irukę. Przyszedł, żeby podziękować, chociaż ja sam uważam, że nic nie
zrobiłem. To znaczy; zrobiłem to co do mnie należało. To co zrobiłby każdy na
moim miejscu. Później nasz kontakt był ograniczony do mówienia sobie „cześć”.
Do czasu…
~*~
Dalsze zgłębianie w mój stary
pamiętnik przerwało mi głośne uderzenie. Sasuke znów wypadła z łóżka. Ja
naprawdę nie rozumiem, jak można tak grzmotnąć głową o podłogę i nawet tego nie
czuć.
Leniwie przesuwam się na drugą
stronę łóżka i pochylam się, żeby go podnieść i położyć z powrotem. Mruczy coś
niezrozumiale, gdy tylko dotykam jego skóry. Kładę go na jego wygrzane miejsce.
Z zadowoleniem odnotowuję, że koszulka mu się podwinęła i widać mu… brzusio.
Ten brzusio, który tak kocham. Jeszcze troszkę, odrobinę… I zasadziłem
wielkiego buziaka nad pępkiem. Uwielbiam go drażnić.
— Sasu-chan! — zawołałem, chcąc
go obudzić. — Wstawaj!
W odpowiedzi oberwałem w łeb
poduszką, ten gbur obrócił się, ukazując mi swoje plecy. Samolub, nie myśli
nigdy o moich zachciankach. Co z tego, że jest czwarta nad ranem, a on musi
wstać o piątej trzydzieści, żeby zdążyć na uczelnię? Nie odpuszczam i dalej go
drażnię. Łaskoczę go opuszkami palców po skórze na grzbiecie. Czuję jak przez
jego ciało przechodzi dreszcz. Odsuwam skrawek jego granatowej koszuli i
delikatnie go całuję. Posuwam się dalej i całuje go centymetr po centymetrze.
Przesuwam się odrobinę w górę i przygniatam jego bok swoim ciałem. Moje ręce błądzą
po jego koszuli, coraz bardzie odkrywając jego plecy, by po chwili sunąć po
jego brzuchu. Słyszę jak burczy pod nosem, żebym przestał, ale ja całuję dalej,
do czasu, aż nie natykam na jedną z blizn na łopatce. Chęć na zabawę w grę
wstępną, przechodzi mi całkowicie, na ponowne wspomnienie, tego co przeżywał
trzy lata temu.
Teraz mamy po dziewiętnaście
lat, własne mieszkanie i, co najważniejsze, jesteśmy parą. Ja chodzę do pracy,
a Sasuke na uczelnie. Kształci się pan „Ty zrób obiad, ja się uczę!”. Zawsze
byłem tolerancyjny, ale na myśl mi nie przyszło, że będę gejem. Chociaż, wcale
o tym tak nie myślę. Przyjaciele nas akceptują, to ważne. To że ludzie się za
nami na ulicy obracają i wyzywają nas, nic nie znaczy. Dobrze, że jesteśmy
razem i się kochamy.
Co prawda bracia Uchiha są
spadkobiercami strasznej sumy pieniędzy, ale Sasuke upiera się, że woli na
siebie sam zarobić. Taka duma. Powiedział, że jak będzie z nami naprawdę źle,
wtedy skorzystamy z tych pieniędzy. Nie sprzeciwiam się mu, bo jeszcze pójdzie
spać do salonu na kanapę albo co gorsza, mnie tam pośle! I co mi wtedy zastąpi
jego ciepło?
Jak dziś pamiętam, co
spowodowało, że z osób, z wierzchu sobie obojętnych, staliśmy się kochankami.
Stało się to mniej więcej trzy miesiące po rozprawie, na ferie zimowe w
styczniu. Pamiętam, że było sporo śniegu, bo pewnego dnia, wybiegając z domu
przewróciłem pewną osobę, wprost do miękkiego puchu. Jak się okazało, był to
Sasuke. Wcześniej nasze relacje ograniczały się do „cześć!” w szkole. Przyszedł
wtedy zapytać, czy nie mógłby u mnie przenocować przez tydzień, ponieważ Itachi
musiał wyjechać z kraju w ważnych sprawach, a on nie chciał zostać sam w willi.
Nawet go rozumiem… Oczywiście zarówno ja, jak i Iruka zgodziliśmy się. I
zaczęło się… Niewinnie…
~*~
3 lata wcześniej
Zapadał powoli wieczór. Całe
miasto Konoha było pogrążone w śniegu. Nie było skrawka, gdzie biały puch by
nie leżał. Na polu było jasno, mimo iż niebo było ciemne. W prawie wszystkich
domach, prócz jednego, należącego do Iruki Umino — tam paliło się światło w
jednym pokoju. Cisza skupienia co chwila przerywana były przez radosny krzyk
jednego z chłopców tam będących. Jeden z nich ubrany w czarną, przydużą bluzę z
kapturem i czerwone bokserki, przysypiał wtulając się w miękki dywan.
— Naruto, błagam skończmy już —
jęczał.
— Jeszcze tylko jedna partyjka!
— poprosił blondyn, który zawzięcie gestykulował, tasując karty. Po chwili
rozłożył je mówiąc: — teraz wojna!
Wziął swoją część do ręki i
przyglądał się jej badawczo. Po chwili położył na podłodze jedną kartę.
Odczekał chwilę, a nie zobaczywszy karty przeciwnika powiedział niecierpliwie:
— Sasuke, teraz twoja kolej!
Jednak Uchiha nie reagował —
spał smacznie, podkulając kolana pod klatkę piersiową i ściskając okrągłą,
tęczową poduszkę, która wcześniej leżała gdzieś za nim. Naruto westchnął głośno
i podpierając się jedną ręką, wstał. Otrzepał swoje krótkie, zielone spodenki
do spania i pomarańczową koszulkę z paluszków, które wcześniej jadł. Podszedł
do bruneta, pochylił się, delikatnie wsunął mu jedną rękę pod plecy, a drugą za
kolana i podniósł go. Zdziwiła go lekkość Uchihy. Był za chudy. Naruto to się
nie podobało. Trzeba się za niego wziąć, pomyślał, gdy podchodził do swojego
dwuosobowego łóżka. Położył Sasuke na posłaniu i nakrył go kocem. Potem sam się
na nie wspiął i ułożył koło ściany, pod oknem.
Zamknął oczy i czekał, aż zmorzy
go sen, co przyszło dość szybko jak na godzinę dwudziestą trzecią. Jednak
obudził się w środku nocy, ponieważ poczuł odrętwienie. Chciał przewrócić się
na drugi bok, jednak coś skutecznie mu to uniemożliwiało. Pociągnął ręka, lecz
zarówno ona jak i jego ramię były przygniecione czymś ciężkim. Niezbyt
przytomny podniósł głowę. Ujrzał dość niecodzienny widok… Uchiha miażdżył jego
rękę w uścisku. Rękami objął go nieco poniżej pachy, udami ściskał jego
przedramię, zaś głowę położył na ramieniu. Blondynowi serce zmiękło, gdy
zauważył jego błogi uśmiech, z resztą Sasuke taki skulony, wydawał się niczym
małe, bezbronne dziecko. Nie chcąc go budzić, ułożył się wygodniej, ale nie
potrafił zasnąć. Nagle brunet, pokręcił policzkiem i mruknął przez sen:
„Naruto”. Nadzwyczajność tej sytuacji, uderzyła w Uzumaki’ego niespodziewanie.
Ciepło bijące od Uchihy, spowodowało, że nagle zrobiło mu się gorąco. Czuł
każdy ruch ciała bruneta; spokojne podnoszenie się i opadanie klatki piersiowej
i na dodatek, chłopak owiewał oddechem jego szyję, co zaczęło go doprowadzać do
szału. Nigdy wcześniej, nie był tak blisko z innym człowiekiem, oprócz Iruki,
ale to były tylko ojcowskie uściski. Wyobrażał sobie kiedyś taką sytuacje, lecz
zamiast Sasuke, tuliła się do niego Sakura. Ale nie powiedziałby, że mu się to
nie podoba. Wręcz przeciwnie. W tej chwili, nawet nie żałował, że to nie jego
miłość, a właśnie Uchiha tam leży. Uspokoił się nieco i po chwili znów zasnął.
Gdy Naruto obudził się rano,
Sasuke nadal był w niego wtulony. Chłopak wyswobodził się powoli i delikatnie z
jego uścisku i poszedł do toalety, doprowadzić się do porządku. Ubrał na siebie
swoją ulubioną ciemnozieloną bluzkę z czarnym wirem, dresowe, pomarańczowe
spodnie, przeczesał dłonią włosy i znów wstąpił do pokoju, sprawdzić, czy
Uchiha nadal śpi. Owszem, chłopak spał na środku łóżka, skulony w skotłowanej
pościeli, a jego czarne, niczym smoła, włosy rozsypały się na poduszce. Blondyn
uśmiechnął się do siebie i postanowił, że nie będzie go budzić. Zszedł boso po
schodach do kuchni i zaczął przyrządzać śniadanie.
Chwilę później raźnie maszerował
do pokoju, z talerzem naleśników z czekoladą w jednej ręce i szklanką soku w drugiej. Pchnął bokiem
lekko uchylone, białe drzwi i wszedł cicho do środka. Postawił jedzenie na
blacie biurka i podszedł do łóżka.
— Sasuke, wstawaj! — zawołał nad
uchem Uchihy.
Gdy nie doczekał się żadnej
odpowiedzi, sięgnął po swoją poduszkę i trzepną nią lekko bruneta. W rezultacie
usłyszał ciche pomruki złości. Jednak po chwili, Uchiha podniósł się na
łokciach z gracją pijanego niemowlęcia i wbił mordercze spojrzenie w
uśmiechającego się blondyna. Nie otrzymał efektu jaki zaplanował, ponieważ
blondyn widząc jego podkrążone oczy i rozczochrane włosy, o mało nie wybuchnął
śmiechem.
— Przyniosłem śniadanie —
powiedział, gdy Sasuke znów runął na posłanie, wbijając twarz w poduszkę.
— Która w ogóle godzina? —
zapytał brunet.
— Jedenasta — odpowiedział
Naruto, uśmiechając się szeroko. — Przyniosłem ci śniadanko. Nie chcę się
chwalić, ale jestem mistrzem w robieniu naleśników.
— Ten banan to ci z gęby nigdy
nie schodzi? — zapytał ironicznie Sasuke, wstając z łóżka i podchodząc do
biurka, gdzie było przygotowane jedzenie.
— Zawsze tak długo śpisz? Raczej
wyglądasz na niewyspanego — zagadał blondyn, przysiadając na blacie.
— Pierwszy raz mi się zdarzyło.
Masz wygodne łóżko — odparł spokojnie, pochłaniając kawałek placka. Raczej nie
łóżko jest wygodne… dodał w myślach Naruto, rumieniąc się lekko.
Jako, że Iruka wyszedł na
spotkanie i musiał załatwić parę spraw, mieli wolny dom. I zrobili to, co
większość nastolatków by zrobiła. Pozasłaniali wszystkie okna i zapalili
świeczkę przy telewizorze. Panował półmrok. Później Naruto otworzył półkę z
płytami i włożył jedną do odtwarzacza. Chłopcy rozsiedli się wygodnie na
kanapie, z pakami chipsów i zgrzewką coli, a po chwili puścili film.
— Co to? — zapytał brunet.
— Jakiś horror — odpowiedział
Uzumaki.
Oglądali w ciszy i skupieniu.
Bite cztery godziny.
— Mózg mi wyżarło — stwierdził
pod koniec Sasuke.
Nie mając co robić, chłopcy
poszli na górę, do pokoju blondyna. Sasuke rozsiadł się na łóżku, zaś Naruto na
swoim czarnym, obrotowym krześle.
— Może zagramy w karty? — zapytał w końcu
radośnie Uzumaki. W odpowiedzi oberwał poduszką w łeb. Śmiejąc się podniósł
przedmiot i przysiadł się na łóżku. — Przepraszam, że pytam, ale masz może
jeszcze te blizny? Wiesz, znajoma Umino—sensei jest lekarką i mam jakąś maść,
która je zmniejsza.
Brunet odpowiedział powolnym
skinieniem głowy. Naruto podszedł do szafki nocnej i wyciągnął z niej niewielką
tubkę. Sasuke w między czasie ściągnął swoją czarną bluzkę. Naruto widząc
jego nagą klatkę, nie wiedząc czemu,
zarumienił się. Policzki Sasuke również oblał szkarłat, gdy zobaczył jak
towarzysz się na niego patrzy. Uciekł wzrokiem, patrząc w okno. Uzumaki
ponownie podszedł do łóżka, usiadł za Sasuke po turecku, nabrał żelu i zaczął
rozsmarowywać go na jego plecach okrężnymi ruchami, masując przy okazji. Po
chwili, ni z tego, ni z owego, Naruto przyłożył swój policzek, do pleców Uchihy
i objął go w pasie mówiąc:
— Jesteś taki ciepły…
Zaskoczony brunet nie odepchnął
go, ani nie wyzwał, z czego skorzystał Uzumaki i podciągnął go tak, że był
obejmowany udami. Uchiha oparł się o jego klatkę piersiową i brzuch plecami. Siedzieli
tak w ciszy przez chwilę.
— Zachowujemy się jak jakieś
geje — stwierdził w końcu Uchiha.
— Nie przeszkadza mi to — odparł
blondyn.
— Mi w sumie też nie… — szepnął
i objął dłonie Naruto swoimi.
— Sasuke, opowiedz mi o sobie —
mruknął blondyn prosto do jego ucha.
Uchiha poruszył się niespokojnie, by po chwili
obrócić się do niego przodem i spojrzeć prosto w oczy, jakby chciał zapytać:
„Naprawdę chcesz wiedzieć?”. Uzumaki przytaknął głową. Brunet ułożył się
wygodniej, przekręcając całe ciało w stronę Naruto. Objął go nogami w pasie, a
głowę położył na ramieniu i patrząc na zdjęcie uśmiechniętego blondyna, stojące
na półce nad łóżkiem zaczął opowiadać:
— Byliśmy normalną, szczęśliwą
rodziną. Kiedy miałem siedem lat, pewnej nocy usłyszałem krzyk mamy.
Wystraszyłem się, poszedłem sprawdzić co się dzieje. Zbudziłem się ze snu, więc
nie za bardzo kontaktowałem i wszedłem do salonu. Gdy tylko przestąpiłem próg,
złapał mnie jakiś mężczyzna i szarpiąc mną, zaciągnął do piwnicy. Wiesz, tam
gdzie byłem z Itachim. Byli tam już moi rodzice, stali pod ścianą. Mama
płakała, a tata ją pocieszał. Ten nieznajomy pchnął mnie na ziemie, a gdy tak
leżałem, rozległ się strzał. Nie wiedziałem, co się dzieje. Nagle uderzyły we
mnie ciała rodziców. Byli zabici… Zabił ich… — mówił drżącym głosem. Naruto
odruchowo położył mu rękę na głowie i głaskał, a drugą pocierał jego plecy. —
Wykrwawiali się na mnie, a ja nie potrafiłem się ruszyć, krzyczeć. Nic. Nie
wiedziałem kim był ten mężczyzna, bo miał taka pomarańczową maskę, ale
powiedział do mnie „ototo” i po tym wiedziałem, że to Itachi. Wyciągnął mnie
spod trupów, ciągnąć za ubrania. Dopiero jak zobaczyłem puste oczy mamy,
zacząłem płakać, wyrywać się i błagać, żeby mnie nie zabił. Uderzył mnie wtedy
w brzuch i znów rzucił na podłogę. Nie mogłem się ruszyć, a on wycelował we
mnie pistoletem. Po chwili jednak go schował, otworzył jakąś skrzynie i włożył
mnie do niej. A ja sparaliżowany nic nie zrobiłem… Nic. Potem zamknął wieko i
słyszałem tylko jak nakłada na nie coś, bo zatrzeszczało. Dostałem ataku
paniki. Nie mogłem złapać oddechu, aż w końcu zemdlałem. Gdy się ocknąłem,
poczułem zapach rozkładających się ciał i doszła do mnie cała sytuacja. Bałem
się, że umrę. Krzyczałem, wołałem, płakałem, ale nikogo nie było. Aż pewnego
dnia, gdy myślałem, że naprawdę umrę z braku jedzenia i wody, usłyszałem, jak
policjanci przeszukują dom. W końcu trafili do pomieszczenia i cudem mnie
odnaleźli. Trafiłem do szpitala, a potem pod opiekę Madary, a Itachi… Zniknął.
Powiedzieli mi, że został oskarżony o morderstwo rodziców i tyle o nim
słyszałem. Pięć lat później, Madary nie było w domu, a ja myślałem, że jest w
gabinecie. Chciałem mu powiedzieć, że wychodzę, więc weszłam do jego pokoju.
Jak się zorientowałem, że go nie ma, zostawiłem mu kartkę na biurku i chciałem
wyjść, ale trzasnąłem tak mocno drzwiami i jakieś dokumenty spadły z półek.
Wróciłem się i wtedy zobaczyłem tę maskę i dokumenty, którymi Itachi zgodził
się na to wszystko. Wtedy do gabinetu wpadł Madara. Gdy ujrzał co trzymam, bez
dłuższego namysłu wyciągnął scyzoryk z kieszeni i przyszpilając mnie do ściany,
przyłożył mi go do szyi i powiedział, że jak spróbuję donieść na policję to nie
żyję. I tak zaczęły się moje lata cierpienia. Nie było miesiąca, w którym by
się ze mną nie „bawił” — zakończył.
— Jak zrobił blizny na plecach?
— Zwykle mnie tylko bił, ale
wtedy czytałem książkę u siebie w pokoju. Była już noc. Zapaliłem lampkę nocną.
Wtedy on wynurzył się nie wiadomo skąd. Wyrwał mi książkę i uderzył nią w
głowę. Złapał mnie za włosy jedną ręką i przyciągnął do kaloryfera. Obrócił
mnie na plecy i przywiązał do niego. Potem chwycił lampkę i wyrwał z niej kabel
i zaczął mnie nim biczować.
Naruto milczał długi czas, objął
tylko mocniej Sasuke.
— Cieszę się, że jesteś. Tak po
prostu — szepnął po chwili Uchiha i musnął policzek blondyna, którego
zamurowało.
Pozostałe pięć dni, do powrotu
Itach’iego minęły im zbyt szybko. Zaczęli się spotykać, aż w końcu, nie
wiedzieć kiedy, z dwóch osobnych powieści, ich życie stało się wspólną
historią.